Brycki deal



Uwagi do artykułu zostały podane pogrubioną czcionką.

Hoop przesunięty czyli bajka z morałem
Rzeczpospolita 19 lipca 2003
Autor: Grzegorz Brycki

Jarosław Supłacz, podający się za niezależnego analityka, doprowadził kilka dni temu do przesunięcia publicznej oferty akcji spółki Hoop. Jak się okazuje, jest on od kilku lat dobrze znany wielu spółkom giełdowym w Polsce.

W ostatnią środę 33-letni mieszkaniec Płocka Jarosław Supłacz zamieścił płatne ogłoszenie w "Rzeczpospolitej". Zarekomendował w nim swoją stronę internetową, gdzie umieścił własny, niekorzystny raport o spółce Hoop, która zamierzała przeprowadzić publiczną emisję akcji. Raport nosił tytuł "Oferta Hoop SA - bajka z morałem" i przedstawił spółkę w bardzo niekorzystnym świetle. Główne tezy raportu sprowadzały się do tego, że emisja Hoop jest oszustwem
[Czy w raporcie jest napisane, że emisja Hoop jest oszustwem? Każdy kto przeczytał mój tekst wie, że nic takiego nie zostało napisane.]

spółka nie ma pieniędzy i grozi jej bankructwo, a jedna akcja Hoop powinna kosztować 5 zł, a nie 23 - 29 zł (za tyle Hoop zamierzał je sprzedać).
[Spółka może sobie "chcieć" sprzedać akcje po 20, 50, 100 i więcej złotych, jednak to inwestorzy podejmują decyzje czy warto dokonać zakupu. W moim raporcie nie jest napisane, iż jedna akcja powinna kosztować 5 zł. Jakby Grzegorz Brycki przeczytał to by się dowiedział, że według mojej oceny wartość spółki jest znacznie niższa od jej wartości księgowej. Wartość księgowa jednej akcji wynosi 4,6 zł (co też zost
ało napisane i co równie łatwo jest sprawdzić!) ]

Rzeczywistość prawdopodobnie przerosła oczekiwania Supłacza. Hoop ogłosił, że ze względu na zamieszanie wywołane tym raportem na jego temat przekłada termin publicznej emisji. W piątek spółka skierowała do prokuratury doniesienie przeciwko Supłaczowi.

Dobrze go znamy

Jarosław Supłacz jest dobrze znany wielu spółkom giełdowym, choć niewiele z nich chce się przyznać, iż kiedykolwiek miało z nim kontakt. Pamięta go m. in. Wojciech Kaczorowski, rzecznik prasowy Banku Millennium (dawniej BIG BG). - Mieliśmy z nim napiętą wymianę korespondencji, chodziło o uchwały walnego - mówi Kaczorowski.

W rozmowie z "Rz" jeden z najbardziej znanych w Polsce prawników zajmujących się rynkiem kapitałowym powiedział (zastrzegając anonimowość)
[Grzegorz Brycki przekłada swoje kwalifikacje moralne na zachowania innych osób. "Znany prawnik" ukrywa się ze swoją opinią ... ]

,iż doskonale pamięta Supłacza z połowy lat 90. Pojawiał się wówczas na walnych zgromadzeniach spółek giełdowych, na których rejestrował jedną akcję. Zainteresowany był przede wszystkim WZA, na których miały zapadać decyzje o nowych emisjach akcji.

Obowiązujący wówczas kodeks handlowy dawał możliwość zaskarżania dowolnej uchwały WZA nawet posiadaczowi jednej akcji. Przepis mogły więc wykorzystywać osoby, które - zaskarżając uchwałę - odwlekały terminy emisji. Było to bardzo nie na rękę potrzebującym gotówki spółkom. I o to właśnie chodziło. Według prawnika reprezentującego renomowaną kancelarię, spółki miały dylemat i niekiedy decydowały się na wypłatę pieniędzy szantażującym je w ten sposób osobom.

W połowie lat 90. obiektem takiego szantażu stał się Bank Ochrony Środowiska. Prezes banku Józef Kozioł przyznał w rozmowie z "Rz", iż szantażysta żądał 1,5 miliarda starych złotych (150 tys. zł). BOŚ zastrzega jednak, że szantażował go - w dodatku nieskutecznie - nie Supłacz, tylko "wysoki mężczyzna z Częstochowy".

Z naszych informacji wynika, że Supłacz rejestrował się w połowie lat 90. jako akcjonariusz na WZA m. in. AmerBanku, Agrosu, Jelfy i Polfy Kutno. Ustaliliśmy, że walne Agrosu i Jelfy decydowały w tym czasie o przeprowadzeniu nowej emisji akcji. Z Supłaczem wielokrotnie ścierali się także prawnicy Elektrimu. Po wybuchu afery z Hoop na liście dyskusyjnej w portalu internetowym "Gazety Wyborczej" pojawiła się anonimowa informacja, której autor twierdzi, że Supłacz co najmniej dwukrotnie zastraszał też fundusze z grupy Enterprise Investors. Pracownik firmy PR obsługującej EI mówi jednak, że nic takiego nie miało miejsca.
[Pomimo, że żadna ze spółek lub jakakolwiek inna osoba nie potwierdziła Bryckiemu jego "założeń" do artykułu to snuje swoje pomówienia. Grzegorz Brycki jest przecież przekonany (bo po prostu wie i już), że spółki zapłaciły pieniądze ale ... nie chcą się przyznać.
Panie Brycki - wielki sympatyku Hoopa. Jest zrozumiałe, iż ostatnio może być pan przemęczony. W końcu Hoop, o którym się pan tak ciepło rozpisywał w ostatnich dniach zyskał inną ocenę wśród inwestorów. Jednak w żaden sposób nie upoważnia to pana d
o pisania pomówień i steku bzdur o osobach które mają inne zdanie.]

Nie ma żadnych dowodów, iż Supłacz od którejkolwiek spółki otrzymał "na odczepne" jakieś pieniądze, choć - według prawnika, z którym rozmawialiśmy
[znów anonimowy prawnik, panie Brycki!!!] - udało mu się to co najmniej raz, a stawka wyniosła 60 tys. zł.

Obowiązujący obecnie kodeks spółek handlowych zniósł możliwość zaskarżania dowolnej uchwały WZA przez posiadacza jednej akcji: wymaga się do tego posiadania przynajmniej 1 proc. głosów na WZA.
[panie Brycki, pańskie kwalifikacje moralne są takie same jak poziom pańskiej wiedzy o rynku kapitałowym. Obecnie obowiązujący Kodeks spółek handlowych nie stanowi takich ograniczeń!!!]

Pilny faks do Hoop

W środę, 9 lipca do spółki Hoop, która przygotowywała się do publicznej emisji akcji (planowała zebrać ponad 100 mln zł), dotarł faks z pytaniami od Jarosława Supłacza. Według Roberta Niczewskiego, rzecznika prasowego Hoop, Supłacz zadzwonił następnie do spółki, żądając odpowiedzi na pytania. - Pytania były bardzo zawiłe i tak sformułowane, iż wskazywały, że zainteresowany ma jakiś ukryty cel. Zaczęliśmy się domyślać, że może chodzić o pieniądze - mówi Niczewski.

W piątek, 11 lipca po godz. 16 Supłacz wysłał pocztą elektroniczną do Tomasza Jankowskiego z Hoop list, w którym informował, że wydawany przez niego biuletyn "PolandSecurities" ma nakład większy niż "Gazeta Wyborcza" i że obecnie jego lista adresatów obejmuje "700 tys. osób zainteresowanych funkcjonowaniem rynków". (...) "Ponadto wybrane raporty są rozsyłane faksem do 115 osób zarządzających funduszami OFE, TFI (...) ". Z listu nie wynika, iż Supłacz chce czegokolwiek od Hoop, choć - zdaniem Niczewskiego - był to element jego planu.

Z dalszej treści e-maila wynika, że jeśli spółka nie nadeśle "ewentualnych uwag nie później niż do godziny 18 w dniu dzisiejszym", to biuletyn w postaci elektronicznej zostanie rozesłany do subskrybentów z piątku na sobotę, a faksy będą wysłane w sobotę. Supłacz dał więc spółce Hoop kilkadziesiąt minut na ustosunkowanie się do swoich pytań. - Było to niewykonalne - mówi Niczewski.
[Panie Brycki dzwonił pan do mnie 16 lipca i stwierdził, iż ma wszystkie emaile z mojej korespondencji z Hoopem (zaiste ścisła współpraca, poniekąd pan je nawet cytował, mówiąc o liczbie adresatów newslettera). Powinien więc pan wiedzieć, iż znacznie wcześniej skierowałem do Hoop pytania. Pan Niczewski twierdził, iż odpowiedź musi być sygnowana przez zarząd, który jest właśnie na road show oraz, iż przygotowywaniem odpowiedzi zajmują się dział marketingu i dział finansowy. Email, który pan przytoczył nie był więc pierwszym zapytaniem ale ponagleniem o odpowiedź. Otrzymałem emailem odpowiedź na jedno pytanie 15 lipca o godzinie 18.10]

Choć Hoop nie odpowiedział, Supłacz nie wysłał e-maili i faksów. Podczas weekendu znowu skontaktował się ze spółką. Proponował rozmowy. Hoop nie odpowiedział. Według Hoopa, w poniedziałek Supłacz wysłał następnego e-maila. Chciał rozmawiać. Hoop już nie chciał. W środę w "Rz" ukazało się ogłoszenie Supłacza. Wybuchł skandal. Hoop zwołał konferencję prasową, na której zaprzeczył tezom raportu. Wieczorem ogłoszono, że z powodu raportu Supłacza publiczna emisja spółki zostanie przesunięta.

Zablokowałem ofertę ITI

Na stronie internetowej Supłacza znajduje się m. in. jego życiorys po angielsku. Znalazło się w nim zdanie: "I had stopped the biggest IPO in Poland in 2002" (Zatrzymałem największą pierwotną ofertę publiczną w Polsce w 2002 r.). W rozmowie telefonicznej w środę wieczorem (Supłacz sam zadzwonił do "Rz", by poinformować o swoim raporcie [a to interesujące, że dzwoniłem do "Rz" by poinformować o raporcie]

zakwestionowaliśmy ten fragment życiorysu. Supłacz przyznał, iż rzeczywiście fiasko oferty ITI nie jest jego "zasługą". Wypierał się, jakoby kiedykolwiek coś takiego twierdził.
[W powszechnej opinii to Raport Erste Securities wpłynął na emisję ITI, wspomniałem panu iż przed publikacja raportu Erste Securities odwiedziło moją stronę (do czego też miał pan zastrzeżenia), czy Erste Securities cokolwiek skorzystało nie mnie oceniać, jednak już wówczas mój raport był dostępny.]

Tuż po rozmowie skopiowaliśmy przedstawiony powyżej fragment na dysk komputerowy. Niebawem Supłacz zmodyfikował swój życiorys zawodowy, a jego nowa wersja brzmi: "I had supported to stop the biggest IPO in Poland in 2002" (Popierałem zatrzymanie największej pierwotnej oferty publicznej w Polsce w 2002 r.).
[Tak jest lepiej - aczkolwiek tłumaczę support na "wsparcie czegoś", a nie "popieranie czegoś"]

Na jego stronie internetowej jest informacja, że można kupić dwa raporty przygotowane przez Jarosława Supłacza. Pierwszy z nich to: "BRE Bank - Komentarz do wyników 2002 - plus nieupublicznione szerzej aspekty funkcjonowania banku [marzec 2003]. W załączeniu BRE Bank Capital Movements Report [lipiec 2002] Raport Analityczny. Wersja polska oraz skrót w języku angielskim. Cena brutto: 4000 PLN". Drugi nosi tytuł: "Płynna spółka z WIG20. Dotyczy znaczącego projektu. Kwestie nieznane opinii publicznej. Wersja polska. Cena brutto: 4000 PLN". Nie wiadomo, o jaką spółkę chodzi.

- 16 czerwca skierowaliśmy do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Jarosława Supłacza. Zarzut dotyczy art. 190 par. 1 kodeksu karnego, czyli groźby karalnej - mówi Paweł Wróbel z biura prasowego BRE Banku. Wróbel przyznaje, że Supłacz już od dłuższego czasu wydzwaniał i pisał listy do BRE Banku, z których treści wynikało, że domaga się pieniędzy.
[Bardzo dziwna reakcja BRE Banku. Już dawno nie wystosowałem do BRE pisma. Widocznie BRE Bank stwierdził, iż informacje o BRE zawarte w moim raporcie mogą być niekorzystne i uznał, że trzeba coś zrobić, szkoda że wcześniej tak nie myślał a w międzyczasie nie otrzymał ode mnie żadnych pytań.]

Faks do gdańskiego SLD

Jarosław Supłacz nie ograniczał pola działania do spółek giełdowych. Jesienią 2001 r. wśród członków gdańskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej rozpowszechniono instruktaż, jak oczernić konkurentów politycznych, konkretnie - Platformę Obywatelską.

Autorem faksu, który przed wyborami parlamentarnymi dotarł do tamtejszego biura SLD (potem jego treść przedostała się do miejscowej mutacji "Gazety Wyborczej") był Jarosław Supłacz, człowiek nieznany gdańskiej lewicy.

W czwartek i w piątek próbowaliśmy się z nim skontaktować. Zgodził się. W piątek nie miał jednak czasu. Około godz. 15 twierdził, że jest gdzieś pod Warszawą i nie zdąży na spotkanie, choć wcześniej zgodził się wstępnie na spotkanie o 11. przed południem.

Wiadomo, że Supłacz pracował wcześniej w PKN Orlen. Został stamtąd zwolniony dyscyplinarnie. Na swojej stronie internetowej twierdzi, że musiał odejść z przyczyn politycznych.
[Znowu ma pan jakieś złe źródło, a przecież tak łatwo sprawdzić...! Umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. Byłem zainteresowany wypowiedzeniem ze strony spółki, jednak spółka przekonywała mnie że takie wypowiedzenie jest dla mnie niekorzystne. Spółka w mojej ocenie nie zapłaciła zaległych świadczeń - co było dziwne ze względu na formę rozwiązania umowy, stąd wytoczyłem powództwo. Jednak zaniechałem kontynuowan
ia sprawy - nie składając pisma procesowego. I tyle.]

Kilkakrotnie podawał do sądu swojego dawnego pracodawcę. Za każdym razem przegrywał.
[a to bardzo ciekawe co pan pisze, bo nie znam tych innych spraw, w dodatku "za każdym razem przegrywał"(panie Brycki, pan też ich nie zna?)
Natomiast, sprawę wytoczył mi PKN ORLEN o przedstawianie nieprawdziwych informacji o spółce i sprawę prawomocnym orzeczeniem przegrał. Na sprawie obok adwokatów reprezentujących ORLEN pojawił się Robert Gwiazdowski (który jednak nie jest adwokatem ani radcą prawnym) - stąd i nieprzychylne, i nieprawdziwe opinie tego pana, który zabiera głos na mój temat. Jednak zawsze zapomina wspomnieć o "reprezentowaniu" PKN ORLEN. W wywiadzie dla PARKIETU podał nawet, cytuję: "Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha przypomniał, że jako doradca zarządu Orlenu obserwował J. Supłacza. Zarzuty, które formułował były z kosmosu. PKN w przeciwieństwie do Hoopa, miał czas i wygrał w sądzie wszystkie sprawy". Panie Gwiazdowski sprawa którą mi wytocz
ył PKN (pewnie za pańskim doradztwem) przegrał, a pan pisze odwrotnie. Gwiazdowski ty mały kłamczuszku!

Jest wiele osób, którym najwyraźniej bardzo dobrze płacą za pisanie na mój temat. Hoop zajął się rozsyłaniem różnych materiałów. Kto tu się zajmuje czarnym public relations, panie Brycki? ]

Bezkarność popłaca

Według Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha, Supłacz jest od kilku lat bardzo dobrze znany Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która zrobiła niewiele, aby ukrócić jego działania. KPWiG wydała w czwartek oświadczenie, w którym stwierdziła, że po planowanej nowelizacji prawa papierów wartościowych w Polsce przypadki takie będą podlegały karze.

W projekcie nowej ustawy, która wejdzie w życie w 2004 r., znalazł się zapis stwierdzający, iż przestępstwem manipulacji jest także "rozpowszechnianie za pośrednictwem środków masowego przekazu, Internetu lub w inny sposób nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji dotyczących emitenta lub papieru wartościowego, które mogą mieć wpływ na cenę lub wartość papieru wartościowego".

Internet jest niewątpliwie potężnym orężem w rękach Jarosława Supłacza, udzielającego się na listach dyskusyjnych dotyczących gospodarki i polityki (zabierał on głos np. w sprawie koncesji na telefonię komórkową trzeciej generacji UMTS).

Supłacz twierdzi, że jest bardzo dobrze znany analitykom i zarządzającym funduszami inwestycyjnymi, do których rozsyła raporty. [Rozumiem, iż napisał pan to samo, tylko inaczej, a odniósł się do: "Firma POLANDSECURITIES została wypromowana podczas oferty ITI w czerwcu 2002. Raport krytycznie oceniający ofertę ITI otrzymały towarzystwa funduszy inwestycyjnych, zarządzający OFE, banki inwestycyjne, analitycy, media." ]

Kilku zapytanych o to przez "Rz" analityków stwierdziło, że nie znali Supłacza do czasu wybuchu afery, którą wywołał na początku tego tygodnia. Dopiero wówczas przeczytali jego raport. [panie Brycki, nawet w takiej sprawie znalazł pan tylko osoby anonimowe?!],

Próbowaliśmy się dowiedzieć, co analitycy sądzą o raporcie "Oferta Hoop SA - bajka z morałem". Większość przyznała, że jest to rodzaj "niskiego lotu publicystyki quasi-ekonomicznej". Była także opinia, że coś w tym jednak jest.

Zdaniem osób, z którymi rozmawiała "Rz", raport Supłacza mógł wpłynąć na decyzje części zarządzających - i powstrzymali się ze złożeniem zapisów na Hoop. - Jeśli jest pan szefem funduszu inwestycyjnego i dostaje na biurko głośny raport, z którego wynika, że ktoś coś ukradł, to - choć nie ma na to dowodu - raczej powstrzyma się pan od decyzji. Co by powiedzieli akcjonariusze, gdyby kupił pan te akcje nie mając absolutnej pewności, że wszystko jest w porządku? - mówi prawnik zastrzegający poufność.
[zastrzegający anonimowość się zbyt często powtarzało? - dla odmiany zastrzegający poufność! Panie Brycki, jest pan ...żenujący]

wsp. Bertold Kittel

 

 

Artykuły Pana Bryckiego, wcześniej dotyczące Hoop, teraz mojej osoby, powinny być opatrzone informacją ARTYKUŁ REKLAMOWY lub TEKST WYSOCE SPONSOROWANY.

 

------------------
Linki do artykułów:

https://www.polandsecurities.com/rzep.html

https://www.polandsecurities.com/gbrycki.html

 

 

www.polandsecurities.com